Znalazłam staroć na komputerze i stwierdziłam,że mogę go udostępnić dla was! <3
Muzyka przy której poprawiałam : klik!

Tytuł : "You're like an angel, who has left me and gone somewhere" cz.1
Paring : Joy i SungJae (Red Velvet & BToB)
Typ : Romantyczność,słodkość.
Ostrzeżenia : pisany z perspektywy Joy
Nie chciałam doprowadzić do tego wypadku! No dlaczego to wszystko przytrafia się mi?! To prawda,śpieszyłam się na uczelnie,przez co złamałam dość dużo przepisów ale nie chciałam potrącić człowieka! Będę smażyć się w piekle! Gdy karetka zabrała młodego mężczyznę do szpitala jak najszybciej ruszyłam za nimi. Musiałam wiedzieć co i jak z tym mężczyzną. Jeśli coś mu się stało,to naprawdę chyba się powieszę!
Wbiegłam szybko do szpitala i spytałam się pielęgniarki gdzie zabrali przed chwilą zabranego chłopaka. Gdy spytała,czy jestem z rodziny odpowiedziałam,że jestem jego narzeczoną. No kurde.Mówiłam,że zrobię wszystko! Lekarze badali chłopaka i czyścili jego rany. Dowiedziałam się,że jest poturbowany ale nic mu się takiego nie stało ale jednak zostawią go dobę w szpitalu na obserwację. Westchnęłam cicho z ulgą. Nic mu nie zrobiłam. Czyli..nie jechałam tak szybko! Weszłam niepewnie do sali.
-Od kiedy ja mam narzeczoną?-spytał rozbawiony patrząc na mnie uważnie. Spaliłam buraka słysząc to. Czy oni naprawdę musieli mu to powiedzieć?!
-N..No wiesz. Musiałam jakoś tu wejść a wymyśliłam tylko to w 3 sekundy-burknęłam obrażona siadając na krzesełku.
-Jestem SungJae -przedstawił się z tym ślicznym szerokim uśmiechem.
-A ja to Joy..Wybacz.Nie chciałam ci tego zrobić-powiedziałam cicho spuszczając głowę.
-Joy...Śliczne imię. Tak pomyślałem..czy pomogłabyś mi w jednej rzeczy?-spytał a ja spojrzałam na niego zaciekawiona. No tak. Musiałam mu pomóc za to co zrobiłam.
-Eh,no dobrze. Co takiego mam zrobić?-spytałam siadając bliżej niego.
-Udawaj przez 2 tygodnie,że jesteś moją narzeczoną.-powiedział a ja aż spadłam z krzesła słysząc to.
-Że co proszę?!
-To co słyszysz. Rodzice szukają mi dziewczyny a ja nie chce żadnej od nich. Pomóż mi proszę a nikomu nie wsypie cię i będziesz miała swoje prawko przy sobie-powiedział patrząc na mnie takim wzrokiem..że stety lub niestety zgodziłam się na to.
-No to gdzie mój pierścionek? Musimy być wiarygodni-powiedziałam ziewając dyskretnie. Nie wyspałam się dzisiaj.
-Na początek chodź tutaj.Połóż się przy mnie i udawaj zmartwioną i zakochaną. Zaraz rodzice przyjadą-powiedział a ja położyłam się koło niego. Był ciepły,ładnie pachniał no i był cholernie przystojny.
-Po dwóch tygodniach liczę na dobrą kawę!-powiedziałam a on w odpowiedzi przytulił mnie do siebie. Był naprawdę ufny. Przecież mogłam go zabić czy coś. Ale jak na razie było mi ciepło i zaczęłam zasypiać. Przed totalnym odpłynięciem usłyszałam zmartwiony głos starszej kobiety,a potem cisza.
Gdy się obudziłam było cicho,ciemno..i zimno. Gdzie był mój grzejnik? Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak chłopak się przebiera. O mamuniu..ale on miał ciało. Patrzyłam ja zakłada swoją czystą bluzę nie pokazując,że się obudziłam. Zamknęłam szybko oczy w momencie gdy się odwrócił w moją stronę. Jak gdyby nigdy nic,położył się koło mnie,przygarnął w swoje ciepłe ramiona i szepnął do ucha "Dziękuje". To jedno słowo dało mi do zrozumienia,że on nic mi nie zrobi i,że dobrze robię pomagając mu.
Następnego dnia,pojechałam z nim do jego mieszkanka.
-Zacznijmy od tego,że nie wiem nic o tobie. Po drugie gdzie pierścionek,po trzecie...będziemy musieli się całować przy innych by pokazać im naszą miłość?-spytałam cicho siadając na kanapie. Usłyszałam w odpowiedzi jedynie śmiech. No kochany. Naprawdę!
-Pierścionek mam dla ciebie. Stary pierścień naszej rodziny. Co do pocałunków,powinniśmy poćwiczyć. Znam moją rodzinę i na pewno będą chcieli byśmy okazywali sobie te piękne uczucia. Ja nie gryzę,ale no..będziemy musieli to zrobić.-cmoknął mnie w policzek a ja zarumieniłam się mocno. No muszę się z nim całować..to potrzebne..Boże,całować się z nieznajomym.
-Czy możemy dzisiaj u ciebie zrobić sobie seans filmowy i podowiadywać się o sobie jakiś rzeczy?-spytałam cicho przyjmując do dłoni ciepły kubek kakałka.
-Wspaniały pomysł. Chciałbym trochę wiedzieć o swojej narzeczonej-zaśmiał się cicho rozpalając kominek. Okryłam się kocem który leżał na oparciu kanapy. Zimno mi było a jego nie będę prosić aby przytulił się do mnie. W aż takich bliskich relacjach jeszcze nie jesteśmy. No właśnie...jeszcze. Czy to co będziemy udawać zbliży nas do siebie czy jednak to będzie tylko i wyłącznie gra?Kurde,chłopak był naprawdę przystojny. Nim się obejrzałam siedzieliśmy koło siebie na kanapie,w dłoniach mieliśmy kubki herbat i ciągle rozmawialiśmy,nawet śmiejąc się z niektórych rzeczy. Naprawdę,mogłabym być jego prawdziwą narzeczoną.O godzinie 22,00,wtedy gdy ja zasypiałam ten głupek wręczył mi pierścionek zaręczynowy. Był piękny,założyłam go i zasnęłam wtulona w niego.
Po miesiącu naszych spotkań w końcu nadszedł czas na rodzinny obiad w domu jego rodziców. Ubrałam się ładnie i czekałam na swojego księcia z bajki. Kurde,niby mało czasu a jednak ten głuptas podobał mi się co raz bardziej. Nie potrafiłam przestać myśleć o nim. Gdy podjechał pod mój blok,zbiegłam na dół z szerokim uśmiechem. Widząc go uśmiechniętego,siedzącego za kierownicą moje serce zabiło mocniej i szybciej. Wsiadłam do auta i zapięłam pasy.
-Przez ten miesiąc nie ćwiczyliśmy jednej rzeczy-zauważył SungJae a ja zrobiłam się purpurowa na twarzy. No tak.Pocałunek..
-No to zatrzymaj się gdzieś,dam ci buziaka i pojedziemy dalej-powiedziałam rozbawiona,udając wyluzowaną a tak naprawdę moje serce ledwo co biło. SungJae zatrzymał się na jakieś ulicy. Odwróciłam się w jego stronę i otworzyłam szeroko oczy gdy to właśnie on musnął moje wargi. Nie czekałam,pozwoliłam ponieść się chwili. Położyłam dłoń na jego policzku i oddałam pocałunek. Czule i delikatnie. Zamknęłam oczy czując się jakbym odleciała do Nibylandii. Nie chciałam tego przerywać. Chciałam więcej lecz on wciąż myślał jedynie o tym,że to jest ćwiczenia...Odsunęłam się od niego i usiadłam wygodnie nie patrząc w jego piękne oczy.
-Powinieneś jechać dalej-powiedziałam cicho gdy nic nie robił,tylko siedział.
-Nigdzie nie jedziemy-powiedział wysiadając z auta. Złapał mnie za rękę,wyciągnął z auta i zaczął ciągnąć w stronę parku.
-Sung...SUNGJAE!-krzyknęłam by wreszcie się zatrzymał. No na szpilkach nie dam rady biegać!. Spojrzał na mnie zamyślony.
-Co ty robisz? Mamy jechać do twoich rodziców. Zapomniałeś?!-warknęłam czerwona.
-Nie chce tam jechać. Joy ja..Kocham Cię-wyszeptał.
CDN.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Proszę o komentarze <3